Cambridge RAG ft. Mount Kilimandżaro

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Wieczory informacyjne tegorocznego Challenge odbędą się 27 i 29 października w sali Bateman w Caius

Wraz z 23 innymi studentami z Cambridge i Surrey University miałem stanąć na najwyższej górze Afryki.

Złom to. Zmierzyłem się z najwyższą wolnostojącą górą świata, szczytem, ​​który wznosi się na 5895 m n.p.m., wyżej niż sam Everest Base Camp.

Caj

Caj

Czy byłem zły? Całkiem prawdopodobnie.

Czy byłem podekscytowany? Absolutnie.

Jedno wiem na pewno, że bałem się porażki.

Zaledwie dwa miesiące przed wyruszeniem w afrykańską przygodę wziąłem udział w Narodowym Wyzwaniu Trzech Szczytów w Wielkiej Brytanii jako wspinaczce na rozgrzewkę i chociaż go ukończyłem, doznałem rozdzierającego rozdarcia zginacza biodra, co uniemożliwiło mi trenować na nodze przez wiele tygodni.

Byłem przerażony perspektywą kontuzji na Kilimandżaro, zawiedzenia wszystkich ludzi, którzy mnie sponsorowali, aby podjąć moje charytatywne wyzwanie.

Moim celem było zebranie funduszy na Nadzieja dla dzieci dobroczynność. W sumie udało mi się zebrać ponad 3300 funtów na cele charytatywne dzięki hojności mojej rodziny i przyjaciół (i dużej ilości spamu na Facebooku… i zbiórek wiader przebranych za tygrysa na ulicach…)

Co się stało?

Co się nie stało

Dzień bezpośrednio przed wejściem na Kilimandżaro nasza grupa miała szczęście odwiedzić jeden z projektów Hope for Children w Tanzanii, Dom Dziecka Amani . Możliwość zobaczenia z pierwszej ręki wpływu naszych pieniędzy na życie niektórych z 400 000 ubogich dzieci ulicy w Tanzanii okazała się niesamowitym motywatorem dla całego naszego zespołu i wyjątkowo upokarzającym doświadczeniem.

dzieci kili

Spędzając czas poza domem

Ale to nie powstrzymało mnie przed kontuzjami.

I nawet jeśli moja noga wytrzymała po treningu siłowym, który wykonywałam na siłowni, byłam świadoma, że ​​na Kilmanjaro na pewno dotknie mnie choroba wysokościowa.

Słyszysz horrory – halucynacje, nudności, a nawet śmierć. Powszechnie wiadomo, że to, czy cierpisz na chorobę wysokościową, czy nie, to w rzeczywistości pech; Najbardziej ucierpieli niektórzy z najsilniejszych sportowców na świecie, tacy jak Martina Navratilova.

Sprawy zdecydowanie wyglądały na trudne.

Ale to, co nastąpiło później, było najbardziej niesamowitą przygodą życia.

Po pierwsze, mogę szczerze powiedzieć, że góra zapewniła jedne z najbardziej oszałamiających scenerii, jakie myślę, że kiedykolwiek będę świadkiem.

Linia chmur z waty

Linia chmur z waty

Podczas naszego 4 i pół dnia wspinaczki i półtora dnia schodzenia, chodziliśmy przez około 9 godzin dziennie przez cztery różne strefy ekologiczne: las mglisty, wrzosowiska, alpejskie pustynie i szczyty, a nocą biwakowaliśmy pod rozgwieżdżonym niebem. Nasza koncepcja, gdzie zaczynała się ziemia, została utracona, a linia chmur z waty na 3000 m stała się naszą nową podłogą na cztery dni w połowie podróży.

Dla mnie, bardziej niż cokolwiek innego, to był czysty dreszczyk emocji związanych z podjęciem fizycznego wyzwania na świeżym powietrzu na świeżym powietrzu, z dala od ograniczeń biblioteki lub biura, a nawet lokalnej siłowni, który najbardziej podobał mi się w tym wyzwaniu.

Kilimandżaro to bardziej wędrówka niż wspinaczka techniczna, ale nadal nie mogłam się powstrzymać od poczucia się jak Lara Croft, gdy gramoliliśmy się z rękami i kijkami trekkingowymi, aby wspiąć się po stromej ścianie Barranco w dniu 4, prawie pionowym odcinku skała, nad którą… spójrzmy prawdzie w oczy… BHP nigdy nie wysłałby popularnej trasy turystycznej w Wielkiej Brytanii.

Tam było inaczej

Tam było inaczej

Poczucie spełnienia, gdy każdego wieczoru wchodziliśmy na nasz kemping po zakończeniu całodniowych godzin trekkingu, było niesamowicie satysfakcjonujące.

I, jak można się było spodziewać, godziny trekkingu sprawiły, że półmiski makaronu i ryżu w namiocie mesy każdego wieczoru były o wiele bardziej satysfakcjonujące.

Więc to nie brzmi, jakby to było zbyt trudne, prawda? Piękne widoki, cudowni ludzie, półmiski jedzenia.

Zło.

Z naszej 24-osobowej grupy czterech członków naszego „A1 Team” niestety nie dotarło na szczyt z powodu ciężkiej choroby wysokościowej, doświadczając objawów nudności, wymiotów i halucynacji. Jeden z członków naszej grupy zaczął nawet myśleć, że skały na górze to kawałki popcornu… (Możesz się śmiać. Teraz jest w porządku.)

No i szczytowa noc… cóż, to było trudne. Naprawdę trudny.

Podczas całej podróży brałem jeden z leków przeciw chorobie wysokościowej (Diamox) i oprócz wrażenia „pszczołej brody”, wydawało mi się, że nie cierpiałem na żadną chorobę wysokościową ani żadną żadną chorobę wysokościową. skutki uboczne leków, scenariusz, dla którego uważam się za wyjątkowo szczęśliwy do dnia dzisiejszego.

Ale nawet bez choroby wysokościowej, szczerze wiem, że nigdy nie czułem się bardziej wyczerpany fizycznie niż podczas tej nocnej próby zdobycia szczytu. Zmęczenie było najgorsze po ośmiu godzinach naszej próby szczytowej, zbliżając się do Stella Point, ostatniego miejsca postoju przed samym szczytem Uhuru.

Objawy skrajnego zmęczenia, odwodnienia i nagromadzenia kwasu mlekowego spowodowane niedoborem tlenu były przytłaczająco widoczne, gdy po zaledwie godzinie snu wspinaliśmy się po stromych zboczach piargów w temperaturach poniżej zera, w czerni jak smoła.

Orka dalej

Orka dalej

I dzięki stalowej determinacji i wsparciu naszego niesamowitego zespołu tanzańskich przewodników i tragarzy, dwudziestu członków naszej grupy udało się przebić do Stella Point, aby zmierzyć się z ostatnim 200-metrowym natarciem.

Zbliżaliśmy się do Dachu Afryki.

Wlokliśmy się jak zombie, ekstremalna parodia „bieguna” ( powoli powoli ) Instrukcja suahili, która była wykrzykiwana podczas całej podróży, aby zachęcić nas do utrzymywania stałego tempa, co pozwoli nam zaaklimatyzować się do wysokości.

Wreszcie o wschodzie słońca, który wyglądał, jakby został uniesiony prosto z początkowej sceny Król Lew i po dziewięciu i pół godzinach wspinaczki na zdecydowanie zbyt małej ilości wody (i oczywiście zbyt małej ilości tlenu), dotarliśmy na szczyt Uhuru.

Na dachu Afryki

Na dachu Afryki

PODBILIŚMY KILIMANJARO.

ZDOBYLIŚMY NAJWYŻSZĄ WOLNOSTOJĄCĄ GÓRĘ ŚWIATA.

Szczerze mówiąc nie mogę Wam opowiedzieć, jaką ulgę odczuliśmy w momencie, gdy osiągnęliśmy szczyt. I jakby ogarnięta adrenaliną, nasza ulga szybko przerodziła się w podekscytowanie i przytłaczające poczucie dumy i osiągnięcia.

Dwudziestu z nas wspięło się na Kilmanjaro, w tym, powinienem dodać, cały kontyngent Cambridge. (Lepsze niż Surrey… tylko mówię…)

Podejmij wyzwanie Kilimandżaro.

I weź to na cele charytatywne.

Moja przygoda na Dachu Afryki to niewątpliwie przeżycie, które zapamiętam do końca życia. Pomimo tego, że nie znałem wcześniej żadnego zespołu, zaprzyjaźniłem się na całe życie w „A1 Team”, z którym się wspinałem.

I być może co równie ważne, mam teraz mnóstwo epickich zdjęć na okładkę na Facebooku i nigdy więcej nie będę musiała dać się zaskoczyć twoim bagiennym standardem pytania z wywiadu „Opisz trudną sytuację, z którą się spotkałeś”.

koniec kili

w baaaaag

Asante, Kilimandżaro. Byłeś epicki.