Sir Malcolm Rifkind z Unii: „Mamy szczęście, że Stany Zjednoczone przewodzą światu”.

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

„Sekretarze spraw zagranicznych są albo nudni, albo niebezpieczni”.

Jest to linia, którą były minister spraw zagranicznych Sir Malcolm Rifkind lubi używać – zwłaszcza przeciwko Borisowi Johnsonowi, w świetle komentarzy tego ostatniego na temat Arabii Saudyjskiej. Ale rozmawiając z sir Malcolmem, trudno się z nim zgodzić. Z pewnością nie jest niebezpieczny – i nie był też podczas swojej krótkiej, ale w większości pokojowej kadencji ministra spraw zagranicznych.

Ale 70-letni konserwatywny polityk też nie jest nudny. Nie tylko Boris Johnson był ofiarą gniewu sir Malcolma, odkąd opuścił Parlament w 2015 roku. W zeszłym roku, nieświadomy, że jego mikrofon jest włączony, przyłapano go na mówieniu Kennethowi Clarke'owi, że „Nie mam nic przeciwko temu, kto wygrywa. nieudane wybory przywódców konserwatywnych], o ile Gove zajmie trzecie miejsce.” Może nie jest już posłem, ale to nie znaczy, że Rifkind unika kontrowersji. Wręcz przeciwnie.

City Mill spotyka Sir Malcolma Rifkinda

Świadczy o tym jego występ na debacie unijnej, na którą został zaproszony, na temat amerykańskiej hegemonii. Deklaruje, że jest „zdenerwowany i zaniepokojony” prezydenturą Donalda Trumpa. Zachód, kierowany przez Amerykę, był „triumfalistą” po upadku Związku Radzieckiego. A co najważniejsze, nie boi się ogłosić swojej nieufności wobec Rosji i Chin. „Nawet prezydent taki jak Trump”, mówi, „jest mniej niepokojący niż hegemoniczna potęga, taka jak Rosja”.

Ale sir Malcolm nie jest dogmatycznym doktrynerem. W rzeczywistości, rozmawiając z nim, można odnieść bardzo silne wrażenie, że jest człowiekiem kierującym się pragmatyzmem, a nie wielkimi ideologiami – w rzeczywistości jego ostatnie wspomnienia nosiły tytuł „Władza i pragmatyzm”, tytuł, który jest jednocześnie zwięzłym opisem jego politycznej polityki. przechylać. Mówi mi z uczuciem, że „najniebezpieczniejsze okresy w historii dwudziestego wieku… to moment, w którym doszli do władzy z wypracowaną ideologią, o której myśleli, że może rozwiązać wszystkie problemy świata”.

Słuchając go, trudno nie wyobrazić sobie, że ma na myśli konkretnego, pomarańczowego, telewizyjnego gwiazdora, który został prezydentem. Ale, co dziwne, Rifkind nie uważa, że ​​Trump patrzy na świat przez pryzmat dogmatów – przynajmniej jeśli chodzi o politykę zagraniczną. Kiedy pytam go, czy potrafi już wykryć spójną „doktrynę Trumpa”, odpowiada, że ​​„jedyna rzecz, której nie ma, o ile wiemy, to ideologia. I pod pewnymi względami jestem przez to uspokojony.

Dla Sir Malcolma względny brak doświadczenia Trumpa w sprawach zagranicznych najprawdopodobniej będzie oznaczał, że będzie on kierowany przez ludzi takich jak generał James Mattis (wybór Trumpa na sekretarza obrony) lub Rex Tillerson (przyszły sekretarz stanu) – „wysoko wykwalifikowany ludzi”, w jego słowach. Jego uczucia są jednak mniej ciepłe w stosunku do innych osób w administracji Trumpa, które opisuje jako „niektórzy bardzo podejrzani ludzie”.

Czy zaufałbyś, że ten człowiek będzie przywódcą wolnego świata?

Chociaż Rifkind miał doświadczenie w sprawach zagranicznych, nadal żywo interesuje się polityką krajową. W końcu to do niego Kenneth Clarke (w trakcie tej samej rozmowy, o której mowa powyżej) powiedział, że Theresa May była „kobietą cholernie trudną”. Czy więc uważa, że ​​właściwy kandydat w końcu został przywódcą konserwatystów? „Theresa May była zdecydowanie najlepszą osobą do podjęcia tej pracy” – przekonuje – nic dziwnego, biorąc pod uwagę jego zjadliwe obalenia Gove i Johnsona. Posuwa się nawet do zasugerowania, że ​​„każdy z pozostałych kandydatów byłby naszym momentem Trumpa”. Nie wymienia nazwisk, ale jego ulga, że ​​May ostatecznie triumfował, jest jasna – „dzięki Bogu dorosły przejął władzę”.

Popiera dotychczasową dotychczasową kadencję premiera – zauważa, że ​​o Europie mówił „bardzo to samo” co ona, i przyznaje, że znalazła się w trudnej sytuacji od czasu referendum. Zauważa jednak, że „popełniono duży błąd, nie mówiąc, że uruchomienie Artykułu 50… powinno być najpierw omówione w Parlamencie”. Ogólnie jednak wydaje się pozytywnie oceniać dotychczasową premierę May, opisując ją jako „dość imponującą”.

Ale czy sądzi, że doprowadzi to do zmiany losów konserwatystów na północ od Muru Hadriana? Sir Malcolm to przecież ta rzadka rasa – szkocki konserwatysta. W tej sprawie, podobnie jak w wielu innych, brzmi ostrożnie optymistycznie. „Szkoccy konserwatyści są teraz główną opozycją [w Szkocji]… w Szkocji jest co najmniej 30-40% ludzi, którzy chcą umiarkowanej centroprawicowej partii”. implozja w 2015 r. i rozdarta schizmami praca Corbyna – Rifkind odrzuca je jako „niewybieralne” – perspektywy torysów w Szkocji wyglądają dobrze. Sir Malcolm szczególnie chwali Ruth Davidson, przywódczynię torysów na północ od granicy; jest „bardzo charyzmatyczną, imponującą i atrakcyjną kandydatką”.

Sir Malcolm wdaje się w wir wydarzeń w Unii. Źródło: Freddie Dyke

Z czterdziestoletnim doświadczeniem parlamentarnym, pęd i parowanie debaty unijnej jest dla Sir Malcolma starym kapeluszem. Pomimo uderzająco szczerego sprzeciwu wobec wniosku, jest uprzejmy – w pewnym momencie nawet notorycznie ponury Peter Hitchens się uśmiecha. Rifkind reprezentuje obecnie w większości wymarłą rasę polityków – pragmatycznych umiarkowanych – którzy wierzyli w budowanie konsensusu w sprawie podsycającego podziału.

Kiedy spojrzy się na zastępujące je Trumps i Le Pens, trudno nie poczuć nostalgii.